piątek, 19 października 2012

Przebaczenie

Ktos kiedys powiedzial, ze "minuta gniewu zabiera nam 60 sekund szczescia".   Dzis troche gornolotny temat, bo kto tam by sie tam pochylal nad takimi pierdolami w piatkowy wieczor. W ramach dojrzewania emocjonalnego (ktorego proces  niezmiennie mnie zaskakuje) odkrylam w sobie nowe poklady dobroci i rozumu.
Otoz postanowilam wyciagnac galazke oliwna do mojego bylego.( kto czytal mojego poprzedniego bloga na bloxie, ten wie, kim jest Pan Czekoladowe Ciacho). Oficjalnie nie jestesmy razem od prawie dwoch lat, niemniej od tamtej pory utrzymywalismy kontakty o roznym nateznieniu i zmiennej temperaturze. Na ostatnim etapie byla to przyjazn- przynajmniej w moim rozumieniu. Moglismy na siebie liczyc, udzielalismy sobie porad w roznych kwestiach, rowniez sercowych. Etap ten zostal gwaltownie przerwany pewna burzliwa rozmowa na temat mojej nowej znajomosci (moze nie przelotnej, ale z gory skazanej na nicosc). Padly slowa, ktorych nie sposob bylo juz odszczekac i z dnia na dzien przestalismy sie kontaktowac. On obnazyl nature klasycznego psa ogrodnika, mnie gniew unosil  bardzo wysoko, lecz wypieralam te negatywne uczucia, staralam sie nie myslec o tym co bylo dobre, przywolujac na "pocieszenie" inne gorzkie momenty z naszej znajomosci. Nie chcialam o nim myslec, rozmawiac,metoda wyparcia zdawala sie dzialac. Jednak on caly czas byl gdzies w podswiadomosci, w szufladach spraw niezalatwionych. Byl w moich snach, w innych ludziach , w ulubionym aktorze telewizyjnym, w momentach, kiedy chcialam z kims pogadac i tylko on wiedzialby o co mi chodzi, a nie moglam juz do niego dzwonic. Ta ostatnia klotnia ciazyla mi bardzo, mimo, ze to ja zostalam nieslusznie skrzywdzona. Jesli drogi czytelniku malujesz teraz w wyobrazni moj obraz siedzacej "nad brzegiem rzeki piedry usiadlam i plakalam", to radze zmienic kanal. Oto ja- dynamiczna, szczesliwsza niz kiedykolwiek, zmieniajaca swiadomiej niz do tej pory swoje i tak calkiem niezle zycie na jeszcze lepsza wersje.
Jednak to uczucie goryczy uwieralo jak malutki kamyczek w bucie, najpierw zrobilo bolesny odcisk, potem sie do bolu przyzwyczailam i udawalo mi sie kamyczek ignorowac, ale wyrzut sumienia puchl i puchl, az nie moglam juz dluzej z tym zyc.
Wyciagnelam do niego reke, powiedzialam, co mi lezy na sercu, choc kosztowalo mnie to niemalo. W momencie klikniecia "wyslij" poczulam nieslychana ulge, nie balam sie narazenia na smiesznosc, na kolejny zawod, na brak odpowiedzi -malo tego- czulam, ze gdybym miala umrzec dzisiaj- to bez gniewu w sercu.
Poltora dnia pozniej dostalam odpowiedz, ktora zawierala cala tecze uczuc, o niebo wiecej, niz on kiedykolwiek umial nazwac. Wzruszylam sie, najbardziej tym, ze warto bylo to zrobic. Nie wiem, co bedzie dalej, z nami, z nasza przyjaznia. Jednak uczucie, jakie daje przebaczenie jest bardzo bardzo oczszczajace.Zdjelam buty, wyrzucilam ten cholerny kamyczek, zanurzylam stopy w chlodnej czystej wodzie i lekkim krokiem ruszam przed siebie.
Przebaczenie nie rodzi sie od razu, trzeba je sobie odpowiednio wyhodowac, wyczekac na dobry moment, ale warto na nie pracowac, bo daje bardzo bardzo szczescia.

Dwa lata temu na Gwiazdke podarowlam mu drzewo oliwne. Niestety w transporcie bylo tak zgniecione folia, ze zanim on odpakowal je w Boznoradzeniowy poranek, Piekna Oliwka stracila wszystkie liscie- to byl tragiczny widok. On probowal drzewo reanimowac przez wiele tygodni, miesiecy, ale nie bylo efektow i juz mial sie pozbyc suchego dwumetrowego kikuta, dol pnia zaczal wypuszczac mlode pedy. Drzewo nadal zyje. Wyglada dosc pokracznie i w niczym nie przypomina tego czym bylo, ale zyje i pnie sie do gory.

na zdjeciu w zastepstwie galazki oliwnej wspomnienie goracego pazdziernika 2011- Londyn, Hyde Park


poniedziałek, 1 października 2012

Szkola


Wtorki i czwartki staly sie moimi ulubionymi dniami tygodnia. Chodze do swojej szkoly w podskokach to nic, ze w drodze ze szkoly zwykle przyspiam juz w metrze, albo mysle,ze za kilka godzin musze wstac do pracy i niepotrzebna mi byla ta lampka wina po zajeciach i ze nie bez powodu studenci zwykle maja tyle lat co maja i potrafia wiecej wytrzymac. Ale nie narzekam, swiadomie bowiem wybralam kurs, ktory nie trwa dlugo, a poza tym rzadkoscia jest,zebym znalazla temat, ktory mnie bardzo interesuje. Mowie tak teraz, bo jeszcze nie dotarlismy do budzetowania ani przepisow bhp! No i do egazminu i pracy dyplomowej daleko, moge wiec jeszcze poplawic sie w luksusie tych studenckich dni. Poznalam grupe interesujacych osob i jak to zwykle bywa, juz wiem,ze nie zdolam zaciesnic stosunkow ze wszystkimi, mysle,ze ludzie instykntownie dobieraja sie w grupy na zsadzie “jedynki nigdy nie dobiora sie w pary z dziesiatkami”.
Mamy w tym tygodniu stworzyc piecioosobwe grupy, w ktorych bedziemy pracowac nad projektem dyplomowym, ktory bedzie oferta na zorganizowanie “eventu”. Ekscytujace to  a jednoczesnie steresujace, przypominaja mi sie lekcje wuefu i selekcja do gry w “dwa ognie” i to, ze zwykle zostawalam ostatnia ! No, ale mysle, ze tym razem nikt nie widzial mnie w biegu, wiec nie bedzie tak zle J
Oprocz tego szykuje sie do dwoch roznych “eventow”, w ktorych wezme udzial jako ochotnik- to pozwoli mi podpatrzec ten biznes od kuchni i moze zadziezgnac nowe znajomosci, ktore byc moze przydadza sie w przyszlej karierze. Jeszcze nie wiem na sto procent, czy to jest moja przyszla kariera, ale co mi szkodzi sprawdzic.

na zdjeciu budynek uczelni od srodka, prawda,ze przypomina Hogwarth z Harry'ego Potter'a?

piątek, 18 maja 2012

Byc bezdomna...

...chociaz przez jedna noc!
Drodzy!
Dzisiaj dolacze do grupy wolontariuszy, ktorzy spedza noc w jednym z londynskich tunelow razem z bezdomnymi, zeby wspomoc akcje Fundacji Big Issue.
Spedzimy noc na betonie, bez ogrzewania, cieplej kolacji i luksusow.
Cel szczytny, warunki spartanskie, temperatury cokolwiek nie majowe, wiec trzymajcie kciuki i wspierajcie, jesli uznacie,ze to co robie zasluguje na uwage.
Oto link do mojej stronki:
Click here

Z calego serca dziekuje!!!!
Emilia


wtorek, 31 stycznia 2012

pocztowka do siebie samej

Mialam dzis cudowny moment, cos w rodzaju dejavu, tyle,ze nie mialam poczucia,ze ta chwila juz miala miejsce, a raczej jak kiedys bardzo chcialam, by ta chwila kiedys nadeszla i oto sie ziscilo. No i musialam "pomachac do siebie samej" z przeszlosci. Ze jednak sie udalo.
Mialam dzis spotkanie w City, w pieknym biurowcu z widokiem na miasto. I kiedy tak stalam otoczona panami w garniturach gadajcaych madre rzeczy a raczej calkiem trywialne, ale arcymadrym tonem, majac Londyn u stop poczulam- moje marzenie sie spelnilo. Wylaczylam sie z nudnej rozmowy, wodzac wzrokiem po szarym londynkskim krajobrazie i poplynelam myslami do siebie samej siedzacej samotnie w wilgotnym smutnym mieszkaniu w Szkocji teskniacej wlasnie do zycia w tym miescie, do dobrej pracy, do tych miejsc znanych glownie z filmow, do normalnego, nie-imigrancko-polskiego zycia. Ja jedna wiem, ile mnie to kosztowalo,zeby sie tu w koncu znalezc i dlatego musialam puscic oko do siebie z przeszlosci- widzisz, udalo sie, wszystko bedzie dobrze.
To rozmarzenie przerwal alarm przeciwpozarowy i musialam sie razem z calym budynkiem ewakuowac na zewnatrz, a tam..pierwszy londynski snieg!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

disco

Nosi mnie. W ramach zablokowania glupich i donikad nie prowadzacych mysli zajmuje sobie czas czymkolwiek,zeby tylko nie wpasc w dolek. Jak na razie swietnie mi sie udaje, po fazie niedowierzania szybko przeszlam w faze zlosci, mysle,ze faza akceptacji przyjdzie rownie szybko.
W ramach tej terapii zajmowania czasu poszlysmy z kumpela na disco.
Mialam okrutna potrzebe wyjscia z domu i bez dobrej organizacji, bez innego towarzystwa- zostalysmy tylko dwie bez planow w ubiegly weekend- poszlysmy we dwie do jednego z najbardziej znanych lokali w miescie. Juz tam wczesniej bylam- zawsze w wiekszej grupie i zawsze swietnie sie bawilam w mysl zasady- niewazne gdzie, wazne z kim. A tym razem- z calym szacunkiem dla kumpeli- bo dobre z niej towarzystwo- jakos mi zabawa nie szla. Zwlaszcza jak zaczeli nas podrywac chlopcy o 8 lat ode mnie mlodsi. Jakis niesmak mi sie wlaczyl i smutek ogarnal. Czy juz nie moga sie mna interesowac mezczyzni w moim przedziale wiekowym? Zaraz przyszla refleksja,ze disco to moze niekoniecznie najlepsze miejsce do zagluszania mysli.
Ze prawdopodobnie wielki potencjal milosci jaki w sobie nosze bedzie musial poczekac na lepsze czasy. 

czwartek, 19 stycznia 2012

strzelnica

Moj brat jest wyjatkowym mezczyzna. Dla mnie jest i zawsze byl starszym bratem, dla mojej siostry mlodszym. Od niedawna tez mezem i wspanialym tata malej coreczki. Moze dlatego,ze wychowal sie otoczony kobietami, ma w sobie bardzo duzo empatii i “kobiecej intuicji”Mam z nim zupelnie inne relacje, niz ma moja siostra z bratem – mnie brat traktuje zupelnie inaczej- choc troszczy sie o nas obie i wspomaga nas w trudnych chwilach- to ja doswiadczam tej bardziej “zaborczej i lepiej wiedzacej” strony J Czasem mnie to wkurza, ale glownie rozczula.
Brat dowiedzial sie o moich perypetiach zwiazkowych kilka dni po fakcie i chcial mnie pocieszyc. Dzwoni do mnie dzisiaj rano i mowi:  To nic, nie martw sie,ze nie wyszlo. Juz jestes bardzo blisko. To jak na strzelnicy- strzelasz coraz lepiej, nastepnym razem bedzie dziesiatka.
Spodobal mi sie ten sposob myslenia, ja naprawde nie chce juz wiecej pudlowac. Fizycznie nie mam na to czasu, ze o checiach juz nie wspomne. Zatem teraz relaks przed treninigiem, potem pelna koncentracja i szykuje sie na kolejny strzal!

środa, 18 stycznia 2012

Buc

Dzis mialam spotkanie biznesowe- moj Szef, Kolega z zespolu i Buc. Buc ma byc naszym partnerem w biznesie i ma nam sprzedac rozne rozwiazania (czyli de facto jestesmy jego klientami). Przez cale spotkanie traktowal mnie jak powietrze (tzn tylko sie przywital i pozegnal), cala uwage przez caly czas kierujac na obu panow. Mnie w pokoju jakby nie bylo. Tak mnie to wnerwia- to juz nawet nie seksizm tylko brak podstawowych zasad dobrego wychowania!
Dodam,ze moja funkcja nie jest scisle techniczna i nie bede potrzebowala sie wgblebiac w techniczne szczegoly naszego biznesu,ale nie bylo to nic zawilego,a pan Buc mowil takim tonem, jakby conajmniej o fizyce kwantowej opowiadal i robil przy tym miny z cyklu "wy nie wiecie, a ja wiem".
Jeszcze przyjdzie taki dzien, kiedy bedzie chcial cos u mnie zalatwic, pozna wtedy moja przebiegla diabelska strone, muuuuaaahaaahhaaahaaaa! :)