poniedziałek, 1 października 2012

Szkola


Wtorki i czwartki staly sie moimi ulubionymi dniami tygodnia. Chodze do swojej szkoly w podskokach to nic, ze w drodze ze szkoly zwykle przyspiam juz w metrze, albo mysle,ze za kilka godzin musze wstac do pracy i niepotrzebna mi byla ta lampka wina po zajeciach i ze nie bez powodu studenci zwykle maja tyle lat co maja i potrafia wiecej wytrzymac. Ale nie narzekam, swiadomie bowiem wybralam kurs, ktory nie trwa dlugo, a poza tym rzadkoscia jest,zebym znalazla temat, ktory mnie bardzo interesuje. Mowie tak teraz, bo jeszcze nie dotarlismy do budzetowania ani przepisow bhp! No i do egazminu i pracy dyplomowej daleko, moge wiec jeszcze poplawic sie w luksusie tych studenckich dni. Poznalam grupe interesujacych osob i jak to zwykle bywa, juz wiem,ze nie zdolam zaciesnic stosunkow ze wszystkimi, mysle,ze ludzie instykntownie dobieraja sie w grupy na zsadzie “jedynki nigdy nie dobiora sie w pary z dziesiatkami”.
Mamy w tym tygodniu stworzyc piecioosobwe grupy, w ktorych bedziemy pracowac nad projektem dyplomowym, ktory bedzie oferta na zorganizowanie “eventu”. Ekscytujace to  a jednoczesnie steresujace, przypominaja mi sie lekcje wuefu i selekcja do gry w “dwa ognie” i to, ze zwykle zostawalam ostatnia ! No, ale mysle, ze tym razem nikt nie widzial mnie w biegu, wiec nie bedzie tak zle J
Oprocz tego szykuje sie do dwoch roznych “eventow”, w ktorych wezme udzial jako ochotnik- to pozwoli mi podpatrzec ten biznes od kuchni i moze zadziezgnac nowe znajomosci, ktore byc moze przydadza sie w przyszlej karierze. Jeszcze nie wiem na sto procent, czy to jest moja przyszla kariera, ale co mi szkodzi sprawdzic.

na zdjeciu budynek uczelni od srodka, prawda,ze przypomina Hogwarth z Harry'ego Potter'a?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz