Bo to wcale nie jest tak,ze pisze (a raczej pisuje) tego bloga, kiedy mam do wylania jakies smetne kawalki i tylko cyberprzestrzen zdolna mnie wysluchac.Czasem tez mam ochote podzielic sie czyms fajnym.
Po raz pierwszy od bardzo dawna jestem naprawde szczesliwa. To znaczy to szczescie juz trwa od wielu miesiecy, moje zycie zaliczylo znaczacy zwrot wraz z przeprowadzka do Londynu, tylko tak mnie pochlonelo, ze nie mialam czasu taczki zaladowac. Od dawna wiedzialam,ze zycie w Szkocji zle na mnie wplywalo i miejsce, w ktorym tam zylam wysysalo ze mnie kazda energie.
Przeprowadzka do Londynu byla najlepsza rzecza, jaka mi sie zdarzyla od wielu lat!
to jest miasto dla mnie- tu sie czuje nareszcie soba, u siebie, wsrod swoich (mimo,ze obcych) ludzi.
Najbardziej balam sie, jak przejde od mieszkania w pojedynke do dzielenia domowej przestrzeni z kilkoma osobami. Londyn jak wiadomo to jedno z najdrozszych miast na swiecie i tylko nielicznym udaje sie tu zycie w pojedynke w dobrej okolicy. Mnie przyszlo zamieszkac z siodemka (tak!) innych osob, plus kot. Ale wcale nie tesknie za wracaniem do pustego domu, codzienna walka z bojlerem, gadaniem do siebie. Trafila mi sie naprawde niezla ekipa , weseli normalni, ciekawi ludzie, z ktorymi moge porozmawiac i sie posmiac. A jak czasem mam ochote pobyc sama, to tez mam taka mozliwosc. Dom jest wielki i ma olbrzymi ogrod, w ktorym latem spedzilam bardzo duzo czasu, wystawiajac swe wybielone zbyt dlugim pobytem w Szkocji czlonki.
wspomnienie lata :)
Jak fajnie czytac o szczesciu!
OdpowiedzUsuńTez na poczatku w Londynie dzielilam dom z siedmioma osobami, bylo super. I tez byl tam duzy ogrod gdzie uciekalam po samotnosc od czasu do czasu.